Nie ma się co oszukiwać, czas słońca, ciepła, drinków z palemką i komarów już dawno za nami. Już nawet jesień nie złota, a jakaś taka…byle jaka. Dni krótsze, noce zimniejsze, na myśl o spaniu przy otwartym oknie odruchowo chowamy głowę pod kołdrę z nadzieją, że kiedy wysuniemy nos
po raz kolejny, będzie już wiosna. Wszystko wskazywałoby na to, że sezon depresyjny zaatakował i nie odpuści, gdyby nie jedna rzecz…
Są na szczęście ludzie, którym zaistniały stan rzeczy nie dość, że nie przeszkadza a wręcz cieszy i raduje. Mowa o rozrastającej się w niesamowitym tempie sekcji Morsów K S Amber, która to w ubiegłą niedzielę uroczyście zainaugurowała kolejny sezon morsowań. Jak co roku, chętnych na pierwszą zimną kąpiel jak i resztę przygotowanych atrakcji nie brakowało. Królowa lata Zumba zagrzała krew uczestników, wprawiając jednocześnie w wyśmienity nastrój. Chociaż! Kto chodź raz brał udział ( nawet bierny) w morsowaniu wie, że spotkać tam można wszelkie typy ludzi z wyłączeniem smutasów, malkontentów i tych chronicznie niezadowolonych z życia. Tym razem, w ostatnią niedzielę października na kąpiel w Pilicy zdecydowało się aż 120 osób z czego 31 osób zrobiło to po raz pierwszy…i coś mi podpowiada, że nie ostatni. Na Morsów czekała pyszna zupa rybna, kawa, herbata, ognisko i nie lada gratka mobilna sauna. Przez kilka słonecznych godzin O. W. Przystań tętniła życiem, gwar rozmów i śmiechu zagłuszał muzykę i niósł się w dal. Począwszy od niedzieli 26 października, regularnie co tydzień aż do wiosny, sekcja Morsów będzie walczyła ze stereotypem ponurej, paskudnej, zimnej i nikomu nie potrzebnej zimy. Może, zamiast odliczać dni i bacznie obserwować znad kubka gorącej herbaty wskazania słupka rtęci, zamiast pomstować na śnieg, mróz, pluchę, warunki drogowe i drogowców, przyjdziesz Drogi czytelniku w niedzielne przedpołudnie na tomaszowską przystań i sprawdzisz na własnej skórze, że można inaczej? Zdecydowanie lepiej jest mieć zimę za przyjaciółkę niż za wroga, gwarantuję!