Złote oko Lu … ciąży
Jak wspomniano powyżej, za mostem w Kłudzicach rzeka wpływa w las, zaczyna meandrować zmieniając kierunek nawet o 180 stopni, tworząc tytułowe 'złote oko’ , pojawiają się strome piaszczyste skarpy ponad dziesięciometrowej wysokości. Nic tak nie smakuje, jak kiełbasa z ogniska rozpalonego mroźną zimą na takiej skarpie, ten smak będzie śnił się latami. Nic tak nie boli, jak zakładanie zamarzniętych neoprenowych rękawiczek po półgodzinnym postoju, intensywnością doznania może chyba tylko dorównać dotknięciu odwłokiem zmrożonego siedzenia w kajaku. Mróz był tęgi, po postoju pojawiły się problemy z zakładaniem zesztywniałego fartucha oraz ze zginaniem stawów. Pod presją natury spływ z leniwego zachwytu otaczającą przyrodą zmienił się w sportową rywalizację, gdzie przeciwnikiem był czas i związane z nim ukąszenia zimna. A szkoda, bo okoliczności przyrody były przepiękne, lasy po obu stronach wysokich brzegów, malownicze zwałki i spokój. Wreszcie Włodzimierzów, most na trasie Piotrków – Sulejów, albo Łódź – Kielce jak kto woli, krajowa dwunastka w każdym razie. Zakończenie spływu godne klasycznej tragedii – podchodząc po wylądowaniu do mostu ujrzeliśmy mknący nasz elegancki wóz. Czyż nie była to prawdziwa zgodność czasu, miejsca i akcji ?
{gallery}luciaza2{/gallery}