Luciąża na przepłyniętym przez nas odcinku to jakby dwie różne rzeki: odcinek od Rozprzy do Kłudzic w większości uregulowany, najeżony różnej maści progami i jazami, dalej od Kłudzic do Włodzimierzowa ( a nawet do ujścia ) rzeka wpływa w lasy i odzyskuje naturalny charakter, meandruje, pojawiają się wysokie piaszczyste skarpy oraz kilka zwałek, niezbyt wymagających lecz wrednych. Profesjonalny, prezesowski kilometraż odcinka niebawem zostanie opublikowany, temat jeszcze ciepły, więc niniejszy tekst jest tylko luźną impresją. Mówiąc po polsku: konkretu żadnego tu dziś nie będzie. Od samego początku rzeka dała nam wiele radości, wysoki brzeg stał się okazją do widowiskowych zjazdów, wykonanych perfekcyjnie przez wszystkich z wyjątkiem alpejskiego kajakarza, który asekuracyjnie wodował przy przęśle mostu. Pierwszy jaz zmusił nas do przenoski, nie było wody wystarczającej do skoku, ale za to znów okazja do zjazdu. Dalej poszło już prawie bezproblemowo. Kamienne progi, prożki i prożeczki – od drobnych dwudziestocentymetrowych bzdurek do metrowych zniszczonych potworków pojawiające się co kilkaset metrów sprawiły sporą przyjemność. I tu przyrodnicza ciekawostka: Rapid Fire jest krótszy niż Moskito, a wchodzi znacznie głębiej. W lato pływanie tego odcinka byłoby katorgą, no ale przecież my w lato nie pływamy okolicznych rzeczek. Przed Kłudzicami jest jeszcze jedna poważniejsza przeszkoda – dwumetrowy jaz z częściowo podniesionymi zastawkami z dość długim odwojem i ślicznie wybetonowanymi na pion brzegami. Stanowczo nie do spłynięcia kajakiem laminatowym, polietylenem jak trzeba, to można, choć bardzo wskazana asekuracja z brzegu oraz przytomne towarzystwo na wodzie. Odwój dostarcza atrakcji i nie pozwala zapomnieć, że pływamy w grupie i zawsze możemy liczyć na pomoc kolegów. Kabiny jednak nie było, po ładnej podpórce i podaniu dzióbka sytuacja wróciła do normy … będzie pan zadowolony. I tu znów alpejski kajakarz po rozważnej ocenie sytuacji i temperatury powietrza wybrał asekurację z brzegu płynących kolegów. Stanowczo duch w narodzie ginie.