Zapowiedziany spływ na Welu powalił nas na kolana, choć początki nie były zachęcające. Główny poganiacz sam załapał niezłe opóźnienie, kajaki przekładane dwa razy, miało nas pojechać pięciu, pojechało czterech i wcale nie dlatego, że jeden zrezygnował – ot, taka matematyczna zagadka. Atrakcji było wiele, poczynając od zakwaterowania – z wrodzonej oszczędności czterech w trzyosobowym pokoju, poprzez sławetny skandynawski mebel, którego widok znakomicie rekompensował zawartość, aż do testów gaśnicy wykonanych nocną porą przez jakichś łosi na sali balowej… no tak. Odświeżyliśmy stare znajomości, nawiązaliśmy klika nowych. W ogólności imprezę należy uznać za udaną, więc pewnie w przyszłym roku już się tam nie wybierzemy.
Miejsce: Nowe Miasto Lubawskie Rzeki: Wel,Drwęca Obecni: ML, AA, DC, RP Czas: ostatni weekend stycznia 2009
I nastał poranek, dzień pierwszy… w założeniach lekki i przyjemny odcinek rzeką Wel do Bratiana w praktyce zakończył się kilkoma ładnymi kabinkami, które można podzielić na kategorie: niezdarna, popisowa, na własne życzenie oraz wymuszona. Przyczyną jednej z tragedii było posiadanie rzutki, choć zwykle to jej brak kończy się źle. Człowiek uczy się całe życie.