Po krótkim odpoczynku udaliśmy się na spotkanie przeznaczenia. Dunajec jak zwykle jesienią zachwycił kolorami, jak zwykle także nie zachwycił wodą. Zupełnie bez emocji można było przepłynąć od zapory do Krościenka, co nie znaczy, że nie było warto. Dla niektórych było to przecież pierwsze spotkanie z namiastką górskiej rzeki, kolejna wprawka; z kolei każdy bardziej w tych okolicach opływany chętnie tu wraca ze względu na zapierające dech widoki jesiennego lasu, mgieł i wapiennych skałek przełomu. Pogoda nas nie rozpieszczała, niemal od początku spływowi towarzyszyła dokuczliwa mżawka i niezbyt przyjemny wiatr. Śnieg spadł niestety dopiero za tydzień, nie udały się więc długie zjazdy w kajakach z lądowaniem w gościnnych wodach Dunajca.
{gallery}dunajec{/gallery}