W czwartkowy wieczór grupa najbardziej zdeterminowanych członków klubu podążyła w kierunku jedynym i słusznym – ku Bieszczadom. Pora roku i pogoda sprawiły, że zachłystywaliśmy się bieszczadzkimi klimatami – jedynymi i niepowtarzalnymi.
Dzień pierwszy – pełni energii wybraliśmy się na szlak Wetlina – Przełęcz Orłowicza – Chatka Puchatka – Wetlina. Pogoda wymarzona, widoki zapierające dech w piersiach i przyjaciele u boku. Czy coś do szczęścia więcej potrzeba? Niech pokłonią nam się połoniny…….
Dzień drugi – płonące połoniny. Wołosate – Tarnica – Halicz – Rozsypaniec – Wołosate. Kolejny niepowtarzalny dzień… Stado hucułów pasące się u podnóża Tarnicy, niebo błękitne. Dla odmiany bardzo silny wiatr targający zarówno jesiennymi trawami połonin jak i nami.
Na trzeci dzień Mała i Wielka Rawka okazała się mroczna we mgle. Nie zobaczyliśmy połonin i zbiegu trzech państw, ale na szlaku byliśmy tylko my, czyli najlepsi, bowiem turystyka autokarowa w tym momencie się skończyła. Na koniec małe „morsowanko” i zwyczajowo wypad nad Solinę by się pożegnać z Bieszczadami. Po sierpniowym Popradzie i Tatrach to następna super udana wyprawa. Tym razem udział w niej wzięło 18 osób razem z kierowcą, który wykazał się nie tylko profesjonalizmem za kółkiem, ale i zacięciem turystycznym.
Opuszczaliśmy Bieszczady w przekonaniu, że za rok znów tu wrócimy.