Zanim przyjdzie wiosna, a z nią poważniejsze wyzwania, w czasie kiedy większość normalnych ludzi baluje, my ćwiczymy sobie co tydzień na basenie. Rzecz wydawała się na początku niemożliwa do załatwienia, lecz nie doceniliśmy talentów organizacyjnych i osobistego wdzięku naszego prezesa… w końcu się udało, więc pod okiem Wioli oraz Łukasza doskonalimy umiejętność eskimoski z wiosłem i bez wiosła, co może przydać się w praktyce. Czasem wychodzi, czasem wychodzi lepiej, czasem lepiej nie mówić … i właśnie po to ten basen. Inna sprawa, że zawsze jest okazja spędzić kilka chwil w odmienny sposób, nie tylko te jazy i zwałki, każdy potrzebuje wytchnienia. Jedynym minusem jest konieczność odkażania kajaków przed każdą wizytą na basenie, cóż, dura lex- sed lex.