Nad Czarną Hańczę długo się jechało,
przez szum i ciasnotę spać się nie dało,
z nudów więc butelki się opróżniało.
Prezes nasz w busie honorowe miejsce zajął,
niestety o gorzałce zapominając.
Prezesowa zaś swą poduszkę napompowała
i całą noc jak niemowlę przespała.
Wszyscy pasażerowie cichutko byli,
ale niech to nikogo nie zmyli,
bo skrycie o cudownej beczułce Grzesia śnili.
A gdy w końcu na miejsce przybyli,
do degustacji trunku Prezesa przystąpili.

Śmiechu było przy tym co nie miara,
po czym ledwo pływała cała wiara.
Później nastąpił dalszy ciąg atrakcji,
Prezes z Prezesową w szuwarach w akcji.
Niech nikt daleko nie wybiega myślą,
oni tylko sprawdzali co inni pomyślą.
Nie można nie wspomnieć o naszym Michale,
co nocami buszował i do sauny kogo się dało werbował.
Karol zaś kwasa skądś skombinował
i nas wszystkich nim częstował.
Pamiętać też trzeba chłopców co się wspaniale dobrali
i o nasze bezpieczeństwo na każdym kroku dbali.
Wieczorami fajnie było,
po lasach się chodziło,
do grupy wrocławskiej się trafiło,
przy ognisku się bawiło,
na rurze się tańczyło
i ze śpiewem na ustach o zębach w dupie się wróciło.
Spływ był wesoły i miły,
wszyscy się doskonale bawili,
komandora przez grzeczność nie opili
i dzięki temu szczęśliwie go ukończyli.
Jednym słowem atrakcji było co niemiara,
spływ, ognisko i biesiada do białego rana.

Ela B., Ania K., Marlena J., Ania A.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.